wtorek, 13 listopada 2012

UWAGA!








BLOG ZOSTANIE PRZENIESIONY! LINK DO NOWEGO MIEJSCA NAPISZĘ W KOMENTARZU POD NOWYM PROFILEM : Love.Kamila.Friends 
BLOG JEST PRZENIESIONY Z POWODU USUNIĘCIA MOJEGO PROFILU NA BLOGGERZE. 
MIŁEGO DALSZEGO CZYTANIA NA NOWYM BLOGU. :)

piątek, 9 listopada 2012

Eh...







Hej! Więc kontynuujmy. 

-Eee.. Znaczy, co? - Zupełnie mnie zatkało. Wcześniej miałam już "chłopaka", ale to było na żarty. Lecz teraz chyba było to na serio. Albo chce ze mną chodzić dla beki. W sumie raczej nie. On taki nie jest...
-No, on się pyta czy chcesz z nim chodzić. To chyba proste, że tak. Prawda?
-No. Nie wiem.
-Aha. Rozumiem. To może chcesz od niego wprost usłyszeć te słowa?
-Tak chyba będzie najlepiej.
-Ok. No to go zawołam.
-Dobra. - Szybko pobiegła po niego, ale przeszkodziły jej nasze koleżanki z klasy. Zaczęły z nią gadać. Więc sama szłam do Kuby, ale go nie widziałam. Nagle poczułam jak ktoś stuka mi palcem w ramie. 
-Wszystko dobrze? Wyglądasz jakbyś kogoś szukała i czemu jesteś taka blada? 
-Co? O! Kuba! Heej...
-No to wszystko dobrze? Bo chciałbym się ciebie o coś zapytać.
-Tak, tak. Wszystko dobrze. Właśnie ciebie szukałam. Ale to już nieaktualne...
-Aha. Ok. Tak więc czy chcesz... No tego... No ze mną ch.....
Wojtek (przyjaciel Kuby) - No siemka! I jak?? No Kubuś jesteś wolny czy zajęty, bo tamte dziewczyny są urocze i na dodatek się na ciebie patrzą! Więc?
-Wojtek! Przeszkadzasz...
-O jejku! Nawet spytać się nie można! No dobra nie będę wam przeszkadzać w cał...- Kuba zakrył jemu buzię, odwrócił go w przeciwną stronę i popchnął go na znak, że ma już sobie pójść.
-Ee... Chciałeś coś powiedzieć. 
-Chcesz ze mną chodzić?
-Ja... Chciałam się ciebie o to samo zapytać wtedy, gdy cię szukałam, ale teraz...
-Czyli nie?! No to po co więc się zgodziłaś iść ze mną na tą dyskotekę? Hm? - Pobiegłam w stronę przyjaciółki, Jade. Zamurowało mnie. On się tak zachowywał? To do niego nie podobne! Choć w sumie z Igorem było tak samo. Ciągle te słowa krążyły mi po głowie. Te, które powiedział Kuba. Oczywiście do Jade nie pobiegłam, bo ją zagadały koleżanki. Więc usiadłam na jednym z krzeseł i rozpaczałam w myślach. Jak jakiś chłopak może namieszać w czyjejś głowie?!Czułam się strasznie. Nie wiedziałam, co robić, jak się zachować.
-Halo! – Jade krzyknęła mi do ucha. Widocznie byłam tak zamyślona, że jej nie słyszałam.
-Żyjesz kobieto?!
-Nie, nie żyję…
-Mówisz na serio czy dla żartów?
-Na serio.
-Jejku! Co się stało?!
-Może przesadzam. Trochę.
-A, co takiego się stało?
-Długa historia…
-Ja mam czas. A i dlaczego Kuba siedzi tam na krześle i każe Wojtkowi odejść? Czemu chce być sam? Nawet prawie płacze. Widziałam to. Zapytałam się, o co chodzi, a on krzyknął żebym odeszła. W jego słowach „Odwal się!”. Na pewno to słyszałaś, prawda?
-Nie słyszałam… On naprawdę tam siedzi?
-No, chyba bym cię nie okłamywała!
-Muszę tam iść!
-Ej, Ami, czekaj!

wtorek, 6 listopada 2012

Dyskoteka








Siemka! Dawno nie pisałam, ponieważ ostatnio było dużo sprawdzianów i ogólnie nauki. Strasznie ciężko jest tutaj, w szkole. No ale muszę się przyzwyczaić. Wracając do dyskoteki, było fajnie. Nawet bardzo fajnie. Ja miałam na sobie zieloną, krótką, zwyczajną sukienkę. Nikola próbowała uczesać mnie w koka, ale nie udało się, więc zdecydowałyśmy, że poprostu będę miała rozpuszczone włosy. Wyszłam razem z Jade. Przed drzwiami czekał na mnie Kuba, tak jak się umówiliśmy. Jednak Jade chciała zostawić nas samych, więc poczekała na Igora. W czasie drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Chyba poprostu nie mieliśmy o czym rozmawiać. Gdy byliśmy przed wejściem na dużą salę, gdzie już prawie rozpoczynała się dyskoteka chciałam poczekać na przyjaciół. Kuba wszedł do środka.
Czułam wielki strach. Pierwszy raz byłam na dysdkotece, a co dopiero z chłopakiem! Zauważyłam, że Jade idzie sama. Podbiegłam do niej.
-Gdzie jest Igor?
-On nie chciał iść. Wstydził się.
-Co?! Przecież on jest taki szalony i jak mógł bać się pójścia na dysko....
-No dobrze! Idzie z kolegami. Żartowałam.
-Nie chiał iść z tobą?
-Nie... poprotu zauważył swoich kolegów i pobiegł do nich. Zawołał, że jakby co to wejdzie od tyłu na salę. A ty czemu tam tak stałaś? Coś się stało?
- Nie. Musiałam odetchnąć i chciałam na was poczekać. Znaczy na ciebie.
-To chodź. Szłam ostatnia.
-Skąd wiesz?
-A takie tam...
-Heh. No dobra chodź. - I weszłyśmy. Sala była ogromna. Było dużo świateł, które raziły w oczy. Na szczęście można było się przyzwyczaić. Akurat leciała moja ulubiona piosenka, więc spojrzałam się na Jade, uśmiechnęłyśmy się do siebie i pobiegłyśmy na środek sali. Lecz musiałyśmy ominąć kilka "przeszkód". Na początku było "błoto", czyli grubi chłopcy, którzy byli obleśni i którzy myją się raz na miesiąc. Potem były "pachnidełka", czyli dziewczyny uzależnione od ubrań i perfum. Potem byli przystojniacy, którymi przejmowała się Jade. Nawet od jednego z nich dostała nr. telefony XD. Na końcu byli kujoni razem z prymusami. A! Jeszcze były nasze koleżanki z klasy. W końcu dotarłyśmy na środek sali. Potańczyłyśmy 6 min. a raczej ja potańczyłam, bo Jade tylko się patrzyła. Nagle słyszałam tylko muzykę. Nikt nie rozmawiał. Powoli przestałam tańczyć i rozejrzałam się dookoła. Zrobiło mi się tak wstyd, że mogłabym z chęcią zapaść się pod ziemię. Wszyscy się na mnie patrzeli, po czym zaczęli klaskać. Jade wyglądała jakby wiedziała od początku o co chodzi i była uśmiechnięta od ucha, do ucha. Zaczęła również klaskać. Usłyszałam głos Kuby, który szepcze mi do ucha, że ładnie tańczyłam dlatego wszyscy klaszczą. Uśmiechnęłam się, wzięłam Jade za ramię i pobiegłam do ściany, gdzie były krzesła. Nie mogłam mówić. Coś stanęło mi w gardle!
-Ej, Ami dobrze się czujesz? Przecież świetnie tańczyłaś!
-Jjj...aaa...
-Dobra. Ty chwilę ochłoń, a ja pójdę do tych przystojniaków. ;P
-Okk...- Wyszłam na dwór. Stałam tam mniej, więcej 26 min. Przyszedł Kuba.
-Możesz być spokojna. Wszyscy już o tym zapomnieli. Możesz wejść do sali. Proszę. Jest tutaj zimno.
-Dobra. I tak chciałam już pójść.
-Postaraj się o tym wszystkim zapomnieć i zacząć od nowa bawić się na dysce.
-Spoko. I dzięki za dodanie mi odwagi.
-Nie ma za co. - uśmiechneliśmy się do siebie i weszliśmy do środka. On pobiegł do swoich kolegów. Ja usiadłam na krześle, gdzie obok mnie przyszła Jade.
-Już ci lepiej?
-Nawet. Kuba mi pomógł.
-Aaa. Będziecie dobrą parą. Haha.
-Co?!
-No bo powiedział mi żebym przekazała ci pytanie czy chcesz z nim chodzić.

Od autorki:
Zapraszam na świetny blog pewnej dziewczyny z wielką weną twórczą, Solaris. Oto link i opis, który sama napisała (na zapytaj.onet.pl)
http://www.jessica-newton-world-of-magic.blogspot.com/ - zapraszam w wolnej chwili, to opowieść o dziewczynie, która trafia do szkoły Hogwart, trochę powiązane z sagą Harry Potter, ale staram się, by występowały inne fantastyczne postacie :D
Na prawdę, polecam jej blog.

Jeszcze jeden jest blog, który jest ciekawy i który polecam do czytania - http://meeting-friend.blogspot.com/

Radzę oba blogi czytać od początku :) Miłego czytania!

piątek, 19 października 2012

Zgoda



Siemka! Dzisiaj w końcu nadszedł ten dzień - minął już miesiąc szkoły i wszyscy się znają i wszyscy znają wszystkich życiorysy. Tak, jakbyśmy znali się od pierwszej klasy podstawówki. Jutro będzie „bal”. Każdy musi mieć partnera, partnerkę. Do mnie podszedł taki Kuba. Z wzrostu mniejszy ode mnie, nosi okulary, ale takie te z modnych i ma takie trochę dłuższe włosy. Jest w moim wieku, a nawet w mojej klasie. To nic, że jest mniejszy. Jest uroczy. Ale nie tak łatwo było go zaprosić, bo w sumie to ja jego zaprosiłam, a on się zgodził. Nie było łatwo, bo jakoś tak każdy chłopak podszedł do mnie i pytał czy pójdę z nim na „bal”. Tak było wczoraj, bo dzisiaj już wszyscy wiedzieli, że z nim idę na „bal”. Potem wyśmiewali się, że ja taka ładna, wysoka, a on niski i jakiś tam. Nie wiem, bo Jade mnie odganiała od chłopców. To działo się w szkole. Teraz, co działo się w domku…   Odrabiam lekcje, aż nagle słyszę otwieranie się drzwi od pokoju Igora. Słyszę kroki po schodach, które prowadzą do mojego pokoju. Zobaczyłam Igora z pochyloną głową w dół.

-Nie powinienem…
-Nie martw się.
-Ale, ja popełniłem wielki błąd. Niestety nie mogę go naprawić, ale chcę, abyś wiedziała, że żałuję. Po prostu byłem ogólnie zły na wszystko. Przestraszyłem się. Ja… ja bardzo źle postąpiłem. Już nigdy więcej tak nie zrobię. Przepraszam. Co mam zrobić, abyś mi wybaczyła?
-Igor. Posłuchaj. Każdemu zdarza się „ponieść emocjom”. Mi też się zdarza. Nie martw się. Wybaczam ci z całego serca. W końcu, jesteśmy przyjaciółmi? Prawda?
-Pewnie – Uśmiechnął się i podniósł głowę. Przytuliłam go, a wtedy weszła Jade.
-Hej! Wow. Pogodziliście się?
Igor- Tak. Nie mogłem żyć w takim smutku.
Ja – Ale i tak wiesz… To wszystko, ta cała sprawa musiała aż cię zmusić do nie przychodzenia na lekcje?
Igor – Taak… Może… Trochę….
Jade  – Ale tak…
Ja – Dobra, przestańmy. Jade, po co przyszłaś?
Jade – A po nic. Usłyszałam głos Igora w twoim pokoju, więc od razu weszłam.
Igor – Ej, Amily, słyszałem, że Kuba to twój partner na „bal”. To prawda?
Ja – No, a co? – Powiedziałam z uśmiechem na twarzy, ale Igor coś nie wyglądał na zadowolonego. Ciekawe, czemu?       

wtorek, 16 października 2012

Jade! ♥







Hej! Przez całą noc się zastanawiałam o co chodziło Igorowi. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. No i dzisiaj dowiedziałam się, że Max to suczka. Również nie mogłam uwierzyć. Jak się dowiedziałam? Otóż Jade chciała ode mnie pożyczyć jakąś bluzkę i zauważyła .... eee.... nie Maksa, tylko Maksim? Sama nie wiem, ale wróćmy do Jade. Zauważyła ją i powiedziała:
-Jaka śłitaśna!!
-Jaka?!
-No bo to przecież suczka! Chyba nie myślałaś, że to pies (facet pies)?
-Wiesz ... - Zrobiłam baardzo szczery uśmiech.
-Ehh... Nie znasz się na rzeczy. A zresztą skąd ją masz?? Nic mi nie mówiłaś, że przywiozłaś ze sobą psa ...
-No bo nie przywiozłam. Opowiem ci później, bo teraz chodźmy już do szkoły. Jest 7:34.
-Ok. Idziemy z Igorem?
-Nie wydaje mi się, że on chce iść w moim towarzystwie...
-Ahhaa....

PO SZKOLE:
Jade do mnie przyszła od razu, jak skończyła odrabiać lekcje. Kontynuowałyśmy 
naszą wcześniejszą rozmowę:
-No to jak to się stało, że masz psa??
-Czekaj! Nie odrobiłam jeszcze lekcji! Jade, bądź cierpliwa.
-Długo jeszcze?
-Jade!!
-No dobra. Ucichnę.
-Dziękuję.
Minęło 28 minut.
-Skończyłaś! Jupi! A teraz powiedz mi!
-Jeszcze anglik! Jak ty to wszystko tak szybko odrobiłaś??
-Wiesz… Dzisiaj nie miałam ani Angola ani Niemca.
-Acha. No tak. Kit z tym Anglikiem! Mam go gdzieś! Już mnie wkurza!
-Tak jak matma?
-Nom! Nie. W sumie matma gorsza.
-Dobra, pomogę ci.
-Dzięki!
-Spoko. Dla ciebie wszystko ;)
I tak robiłyśmy przez 7 minut. W końcu odrobiłam lekcje i mogłam jej opowiedzieć o Maksim. (czyt. M a k s i m). Gadałam i gadałam. Powiedziałam jej nawet o liście. Przytuliła mnie i uśmiechnięciem dała współczucie.
Dzisiejszy dzień był taki. Igora nie widziałam przez cały dzień. Jego pokój jest zamknięty na klucz i nie dochodzą z stamtąd żadne dźwięki prócz walenia w stół. Jejku! Już 21:23! A ja nadal nie poszłam do łazienki…

PS. Na kolację dzisiaj miałam pyszną sałatkę grecką. Kolacja była taka dietetyczna, bo Nikola stwierdziła, że skoro są same dziewczyny to można jeść inne dania. Takie nie tuczące, np. właśnie sałatki.
                                                                                                                                                                                                   Pa!                                                                            


poniedziałek, 15 października 2012

Dziwne...





Cześć! Już odetchnęłam po tamtym liście. Max, ten piesek, to on chyba rozumie ludzką mowę, ponieważ ciągle robi to o co go poproszę i wyczuwa chyba jakoś moje uczucia. No bo gdy tak płakałam nad tym listem Maksio podszedł do mnie i przytulił mnie jak najmocniej. Odwzajemniłam objęciem i pocałowaniem w "czoło" psa. Jego oczka tak mocno się świeciły, że aż nie mogłam się oderwać od patrzenia na nie, ale on odwrócił głowę i podał mi ten drugi list. Odłożyłam go na półkę i powiedziałam, że narazie jeszcze nie mam ochoty czytać listu. No to on przyniósł mi jakiegoś misia ukrytego w paczce (w tym pudełku, które mi przyniosła p. Dyrektor). Rozpoznałam w nim Teddy'ego, misia Lily, z którym spała. Pokazałam Maksowi i pochylił główkę w prawo i w lewo po czym wziął miśkia i przytulił. Chyba mu się spodobała .... Oto zdjęcie wzięte z google, na którym jest pies podobny do Maksia : 



Śłodkie, nie? :p Nagle myślę sobie "Ej, ale przecież gdzie on będzie spał? Max nawet nie będzie za często wychodził na dwór! I jeszcze karma ... Ohh!!". Nie wiedziałam co zrobić, ale myślenie przerwał mi Igor, który patrzał na Maksia ze zdziwieniem i radością. Znowu nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Na szczęście on zaczął:
-Ale... ale... SKĄD ON SIĘ TUTAJ WZIĄŁ?!
-On...no bo... ehh...
-Nie ehhaj mi tutaj, tylko mów! Dlaczego, skąd, jak, po co i od kiedy?!
-Czemu się tak denerwujesz? Zar....
-Mówisz czy nie?! Mam pójść do p.Dyrektor, która nie pozwala mieć żadnych zwierząt w domkach?!
-Nie pozwala?
-Idę! Pożegnaj się za szkółką!!
-Ale...! Czekaj! - Wyrwał mi się z ręki. Nie wiedziałam o co mu chodzi? Dlaczego był taki zły? Coś ktoś mu zrobił? Nigdy go nie widziałam w takim stanie. Myślałam, że, że się przyjaźnimy ...


sobota, 13 października 2012

Ehh...







Hej. Dziś właśnie minął pierwszy tydzień chodzenia do szkółki. Raczej już wszyscy się znają. Jestem nawet chyba tutaj lubiana :P . 

Już się pogodziłam z tym, że Lily nie żyje. Pomogła mi w tym piosenka : 

David Guetta - She Wolf ft.Sia - http://www.youtube.com/watch?v=PVzljDmoPVs . Polecam do słuchania szczególnie, gdy macie doła. Tak przy okazji o Lily, to wydarzyła mi się z nią kolejna przygoda. O mniej, więcej 14 przyszła do mojego pokoju dyrektorka i podarowała mi ciężkie pudło i kazała mi to rozpakować. Gdy to zrobiłam, usłyszałam szczekanie i zobaczyłam psa. Nawet dużego. 
-To od twojej mamy i trochę od zmarłej siostrzyczki. 
-No, ale ona właśnie nie żyje, to dlaczego od niej?
-Opowiem ci wszystko, tylko poproszę o herbatę. Sobie też zrób, dobrze?
-Tak. Zaraz wrócę. - Gdy wróciłam pani dyrektor tam nie było. Zdziwiłam się, ale zaraz po tym wyjęłam szybko psa. Zauważyłam jakąś kartkę, a raczej list. Dwa listy. Pierwszy był od mamy. Otworzyłam go i było tam napisane :
"Kochana Amily. Na pewno jesteś zdziwiona tym psem, ale zaraz ci wszystko opowiem. Kiedy pakowałam rzeczy Lily zobaczyłam listę jej marzeń. Przez moje zaciekawienie musiałam podejść i przeczytać czego nie może spełnić, o czym marzyła. Było tam napisane:
-Wspólny pokój z Amily, żebym więcej z nią spędzała czasu
-Wymarzony prezent na osiemnastkę Amily,
-Własny piesek Amily rasy Beagle z najpiękniejszymi oczkami na świecie (imię - Max),
-Spełnione marzenia Amily
-Wymarzony chłopak Amily
-Dużo przyjaciół Amily
itd. itp. , czyli wszystko związane z tobą Amily. Jej marzenia są poświęcone tobą.Z tych wsystkich rzeczy narazie postarałam się spełnić jedno - pies rasy Beagle. No i oczywiście imię - Max. Myślę, że dobrą rasę kupiłam i że dużo przyjaciół to ty będziesz tam miała. Tęsknię, MAMA!". Gdy tylko to przeczytałam rozpłakałam się. Szybko włączyłam "She Wolf" i jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Igor z Jade poszli gdzieś na zakupy, ale ja chciałam zostać. Szkoda, bo by mnie teraz pocieszali. Nie mogę uwierzyć w to, że w każdym zdaniu związanym z marzeniem Lily jest moje imię. Wszystko związane ze mną. Dzisiaj nie dam rady przeczytać tego drugiego listu. Nawet nie wiem od kogo to jest, bo tak mam zapłakane oczy. Muszę się z tym przespać i narazie nic nie mówić Jade i Igorze. Boję się, że mnie nie zrozumieją ...

wtorek, 9 października 2012

Lily...







Siemka. O mniej, więcej 10:20 przyszła do naszego domku animatorka. Ma 19 lat i nazywa się Nikola. Jest fajna. Gdy wszyscy już wstali omówiliśmy sobie regulamin i wgl. Takie różne rzeczy, ale nie przedstawiliśmy się sobie. O godz. 13:00 zawołała mnie Nikola. Dała mi do ręki kartkę, którą miałam przeczytać. Kiedy ją przeczytałam pobiegłam na górę do swojego pokoju. Mam pokój na samej górze domku. Niestety bez drzwi. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Dwie minuty później przyszedł Igor. 
-Co się stało? Czemu płaczesz? - powiedział ślicznym głosem.
-Ja, ja.... - Przyszła Jade.
-Oh! O co chodzi? - Zobaczyła kartkę na biórku. Oczy zaczęły jej łzawić. Podszedł do niej Igor i szepnął jej coś do ucha. Razem usiedli koło mnie. Z mojej prawej strony siedział Igor, a z lewej ta dziewczyna.
-Tak mi przykro - powiedział z wielkim smutkiem chłopak.
-To.... to nie, nie możliwe... - położyłam się na jego kolanach. Odgarnął moje włosy z czoła i zaczął głaskać mnie po głowie.
-Nic nie mów. Ja jestem Igor Lojański.
-Ja jestem Jade Umikiewicz. Tak, wiem dziwne imie i nazwisko xd.
-Heh. Miło mi was poznać. I dzięki za pocieszenie.
-Na pewno Lily chce, abyś była teraz szczęśliwa. Abyś żyła dalej.  (Igor)
-Mam nadzieję, ale nie pojadę na jej pogrzeb ... Z resztą, dlaczego musiał stać się ten głupi wypadek?! Ona nawet nie wiedziała o tacie!
-Dlaczego o tacie nie wiedziała? Gdzieś wyjechał? (Jade)
-On... Umarł, kiedy miałam 5 lat, a Lily była w brzuchu. Ona nie wiedziała, że ma tatę. Jest taka biedna!(ja)
-Eh... Masz ciężkie życie Amily. (Igor)
-Ta... Ale to nic. Nie chcę wam przeszkadzać, więc już możecie iść. (ja)
-Nie pójdziemy. Przynajmniej ja, bo... (Igor)
-Ej! Ja też nie pójdę! (Jade)
-Dzięki, ale nie trzeba. - Wkońcu wstałam z kolan Igora, choć było tak miło...
-Oj, trzeba. Jesteśmy chyba wkońcu kolegami z domku, więc wiesz. Musimy rozwiązywać swoje problemy, co nie Jade? (Igor)
-Nom! - I przytuliłam się do nich.
-My nie jesteśmy kolegami z domku. My już jesteśmy przyjaciółmi forever, prawda? :)
-I to jak! - (Igor i Jade razem)
-Cieszę się. (ja)
-Dobra, choćmy się przejść. Może poprosimy Nikolę, aby nas oprowadziła po terenie szkółki? (Igor)
-Dobry pomysł! (ja)
-No to chodźmy! Ja się pytam! Ok?
-No dobra. :P - I zeszliśmy na dół do Nikoli. 

Cieszę się, że to oni są moimi przyjaciółmi. Są niezwykli, a szczególnie Igor...


sobota, 6 października 2012

W domkach xD









Siema! Dojechaliśmy o godz. 3:12 . W pociągu siedziałam sama. Nikogo nie miałam do gadania. Tak było nudno, że nawet znudziło mi się słuchać muzyki. Przez całą podróż martwiłam się o Lily. Pierwsza ona wsiadała do pociągu, więc widziałam razem z mamą dzieci, które będą z nią w szkółce. Wszystkie były ubrane na czarno i większość z nich była umalowana na całej twarzy. Do tego były 3 typowe plastiki, no ale w wieku 11-stu lat?! Nie wiem jak sobie Lily poradzi. Mam nadzieję, że to nie tylko oni będą z nią w tej szkole. Mam nadzieję, że jeszcze inni do nich dosiądą. No, ale to tylko nadzieja. Jakie  u mnie były osoby, to nie wiem, bo od razu wsiadłam do pociągu. Na początku się bardzo ciszyłam, że jadę do Wrocławia, ale potem trzęsłam się ze strachu.Choć to była tylko podróż, bo o 4:31 dopiero wszyscy byli w swoich pokojach. Normalnie jak tak długo można rozdzielać wszystkich do pokoi. Nie rozumiem tego.
W pokoju jestem z niejaką Jade (czyt. Dżejd). Z "niejaką", ponieważ jeszcze jej nieznam, ale wydaje się być fajna. Jest z nami jeszcze chłopak, który nazywa się Igor. Nawet, nawet ładny xd. W sumie, to nie jesteśmy w pokojach, ale w drewnianych domkach. O! Wstali. Muszę kończyć. Pa!

środa, 3 października 2012

Jupi!









Siema! Minęło 5 lat i mam już 16 laat!! Jupi! haha. Jaki mam zaciesz xd. Więc dzisiaj o 19 godz. jadę do Wrocławia! Tak, miało być, że do Szczecina, ale była tam jakaś pomyłka i wgl. 

Lily ciągle nie może się pogodzić z tym, że musi opóścić koleżanki. Nie chce wychodzić z pokoju i z nikim gadać. Ja w sumie też nie chcę się rozstawać z tym wszystkim, ale mam nadzieję, że we Wrocławiu będzie fajnie. Tak, tylko mam nadzieję... nic nie wiadomo, ale trudno. O! Lily wyszła z pokoju. Pewnie poczuła zapach budyniu. Nie tylko ona kocha budyń, ale też ja i mama, choć za często go nie robimy ;P 
Jestem już spakowana i całkiem przygotowana do wyjazdu. Za pół godziny mama zabiera nas na pizzę, a potem jedziemy do Sopotu na dworzec. Normalnie nie mogę się doczekać! Jeszcze do tego pizza na pożegnanie to poprostu cud! 
A! Dowiedziałam się o co chodziło z tym tajemniczym domem. Otóż robili oni taką scenkę do filmu, a  wtedy to akurat ćwiczyli swoje role i im przeszkodziłam. Ten dziadek uciekł, bo myślał, że jestem kimś, kto zobaczył jak on źle gra, itp. A ja tak się przestraszyłam, że to jakiś magiczny odm, który sprowadził na nas nieszczęście! 
O! Przyszły moje koleżanki ze szkoły pożegnać mnie i Lily. Z/w! (zara wracam) 
*******************************
jj! (Już Jestem) Lily się popłakała. Muszę przyznać, że ja też  ToT. Z naszą mamą również się pożegnały, choć nie wiem dlaczego. Przecież mama tutaj zostanie. Jedna z moich koleżanek (Marta) bęzie przynosić mamie ciasta upieczone przez jej mamę. Marta i jej mama są takie pomocne i dobrouczynne :) 
Kończę, bo mama chce z nami pójść na taki spacer, co wtedy jak się przeprowadziłyśmy. Trochę sobie powspominamy :) Pa!

niedziela, 30 września 2012

Za 5 lat...










Hej. Razem z Lily zmusiłam mamę żeby powiedziała o co chodzi. Nasz rozmowa wyglądała mniej, więcej tak (będę oznaczać kto mówił. Lily - L,  mama - M , ja - A) :
M - Naprawdę chcecie żebym wam powiedziała?
L - No. chyba kiedyś będziemy musiały wiedzieć... prawda?
A - Lily ma rację. Zresztą powinnyśmy wiedzieć co się dzieje. Przynajmniej ja, bo jestem najstarsza...
L - Ej! To będzie nie fair!!!
M - Spokojnie, dziewczynki! Skoro nalegacie, to chyba muszę wam powiedzieć. Gdy otworzyłam wczoraj drzwi zobaczyłam naszego sąsiada. Powiedział, że przynosi złą wiadomość.
A - Jaką? Czy to coś o tym, że tata przeżył czy coś?
L - Tata?? To miałam tatę?
M - Amily! Jest jeszcze za mała, by o tym się dowiedzieć, a zresztą dajcie mi dokończyć! Jasne?
A i L - Dobrze mamo. Co powiedział?
M - Eh.. Przedstawię wam to w postaci normalnej rozmowy :
-Przynoszę złą wiadomość na temat naszych dzieci. Naszych, ponieważ mam syna w wieku chyba pańskiej córki.
-Przepraszam, że przerywam, ale skąd pan wie, że ja mam dzieci?
-Ponieważ burmistrz miasta napisał w liscie, że będziemy mieli sąsiadów. Były tam napisane wszystkie pani dane, itp.
-Oh! Jak tak można!
-Tak... To mogę dokończyć o tej wiadomości o naszych pociechach?
-Tak, tak proszę.
-No więc dowiedziałem się, że nasze dzieci muszą jechać do szczecina do szkoły, w której będą nocować, a zresztą tutaj ma pani link do strony tej szkoły. Do widzenia!
-Do widzenia i dziękuję! - No i tak się skończyła nasz rozmowa. Będziecie oddzielone od siebie i to mocno, bo ten pan mówił o tobie, Amily.
L - A ja mamusiu?
M - Ty kochanie będziesz w innej szkole i też będziesz wracała do domu tylko w wakacje. No, ale do tego jeszcze sporo czasu., ponieważ będzie to organizowane za 5 lat, gdy ty Lily będziesz miała 11 lat...
A - A ja 16... Dlaczego mamy tam jechać? Kto tak kazał? Po co?
M - Oh, Amily. Skąd ja mam biedna wiedzieć? Idzcie już do pokoi. Jest późno. Lily pomóż mi zrobić kolację, dobrze?
L - Tak, mamusiu!

Obmyślam tylko teraz czy tamten chłopak z "Tajemniczego domu" też będzie w tej samej szkole....
-Lee! Kolacja!

Tajemniczy dom cz.II







....Odwróciłam się i zobaczyłam przystojnego chłopaka, który wyglądał na mój wiek. Ten dziad uciekł, ale nie wiem czemu bez niczego. Jeżeli się wkradł do czyjegoś domu, to czemu niczego nie zabrał? Dziwne...
-Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobił?
-Co? A. Nie, nie. Wszystko dobrze. Mieszkasz tutaj sam? Bez nikogo?
-Nie. To jest domek moich rodziców. Ja się z nimi pokłóciłem i mieszkam na moim domku na drzewie. Poprostu czasem właśnie przychodzę tutaj i patrzę, czy znowu ten dziad nie przychodzi.
-Wow. To już wcześniej musiał być zrobiony ten domek, skoro się pokłóciliście, prawda?
-Nie dokońca tak było. No bo ja sam musiałem zbudować mój domek, a z resztą ty jego nie widzisz, to czemu się tak zachwycasz?
-Sam?! Zupełnie sam zbudowałeś ten domek?
-Tak. Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-Aha. No tak. To nic, że go nie widzę. Domki na drzewie zawsze są piękne. Pamiętam...
-Lee! Lee! Gdzie jesteś?!-słychać z oddali głos mojej mamy.
-Muszę już iść. Pa!-Złapał mnie za rękę.
-Czekaj. Obiecaj mi, że nic nie widziałaś. Zapomnij o tym wydarzeniu. Jeżeli nie będziesz mogła zapomnieć, to poprostu nikomu nie mów, ok?
-Dobrze.- Pobiegłam w stronę wąskiej dróżki, ale za nim to zrobiłam dałam mu "Orzeszka". Uśmiechnął się i poszedł w stronę jeziora.
Wróciliśmy do domu. Nic nie mówiłam gdzie byłam ani co robiłam. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Próbowałam zapomnieć o tamtym wydarzeniu tak jak mi kazał nieznajomy chłopak, ale nie mogłam.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Szybko zeszłam na dół, ale ukrywałam się, bo nie chciałam żeby ktoś mnie zobaczył. Był to jakiś dziwnie ubrany pan.Oczywiście mama podeszła i rozmawiała z nim o czymś, ale ponieważ za cicho mówili udało mi się usłyszeć tylko:
-Nasz dom chcą zbuż....
-Oh! Tak mi przykro!
-Ale nie tylko nasz.-Mama po usłyszeniu tych słów poszła na dwór razem z nim. (z tym panem.) Aż do teraz nie wiem o czym mama rozmawiała. Od tamtego czasu nie rozmawia ani ze mną, ani z Lily. Chwila, usłyszałam płacz. Sprawdzę czy coś się stało. Pewnie to Lily znowu się coś stało.
................................................................................................................................................................
Nie. To nie Lily. Ona też nie wie kto to, ale poszła sprawdzić czy to nie mama, choć raczej nie. O! Wróciła.
-Lily, choć! Napisz co słyszałaś.
-Ja?! Ja, ja się wstydzę...
-Oj dawaj, napisz!
-No dobrze. A więc usłyszałam płacz i smarkanie, ale pomiędzy tymi czynnościami słyszałam mamę, jak mówiła słowa: Dlaczego?! , Czemu?! , Jak ja to im powiem?! Jak?! . I to tyle.
-Wow. Czyli, że to mama płacze. Dobra Lily, już możesz iść. Pobaw się tam wycinankami czy coś.
Wiem! No tak. Nic by się pewnie nie stało, gdym nie ja. Gdyby nie ten TAJEMNICZY DOM!!

sobota, 29 września 2012

Tajemniczy dom cz.I




Siemka.
 Mama zawołała mnie, bo chciała pójść ze mną i z Lily na spacer. Oczywiście moja sis się zgodziła jak zwykle, a ja nie chciałam zostać sama więc poszłam z nimi.
Szłyśmy lasem. Lily chciała się wykąpać nad jeziorem, to mama się wróciła po kostium dla niej i dla siebie. Gdy mama przyszła, pozwoliła mi samej pospacerować i pooglądać teren. Szłam wzdłuż wąskiej dróżki. Zza drzew zauważyłam drewniany domek. Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Przestraszyłam się, ale byłam ciekawa co to jest. Gdy odsłoniłam liście krzaku wskoczyła mi na ramie mała wiewióreczka. Wyglądała tak słodko, że pomimo zaciekawienia mieszkańców w tamtym domku chciałam pobiec do mamy i pokazać wiewióreczkę. Stało się coś dziwnego. Jakaś siła kazała mi pójść do tego domku. Nie mogłam po prostu iść w stronę mamy. Skoro nie miałam wyboru, to poszłam do tego drewnianego mieszkania. Gdy zajrzałam przez okno ujrzałam przytulny pokoik. Wiewióreczka patrzała na mnie jak na ducha. Wcześniej inaczej się zachowywała. Nieważne.. Zapukałam do drzwi. 
-Halo?!
-Kkto ttamm??-Odpowiedział męski i przerażony głos
-Czy przeszkadzam panu? 
-Tak! Proszę stąd iść! Chciałbym odnaleźć moją wiewiórkę! Orzeszku! Orzeszku!!- Wiewiórka z mojego ramienia szybko schowała się za moimi włosami. Wzięłam ją na rękę i zapytałam:
-Czy to może twoja Orzeszka? Znalazłam ją w krzakach. Niech pan spojrzy.
-Tak to ona! Proszę ją odłożyć i iść sobie!
-Ale jak pan widzi, że to ona?! Pan nawet nie otworzył drzwi!
-No i co?!
-Dziadzie jeden! Co robisz w moim domu?! Wynocha, już! Jeszcze przestraszyłeś biedną dziewczynę!-powiedział jakiś inny głos, który wydawał mi się młody. Słyszałam go za moimi plecami! ............



I to jest koniec cz.I . Część II napiszę potem, teraz mama woła na obiad ....



O mnie






Hej! Nazywam się Amily. Mam 11 lat i wczoraj przeprowadziłam się razem z mamą i siostrą (nie mam taty)do Olsztyna. To jest moja pierwsza przeprowadzka. Wcześniej mieszkałam w Berlinie. No i niestety przez całą drogę musiałysmy (ja i moja sis) wkuwać polski. Nawet nam się to udało.
Moja siostrzyczka nazywa się Lily. Ma 6 lat. Kocham ją, chociaż czasem mnie denerwuje. Jak to siostry :). Na szczęście dopiero pojutrze idę do szkoły. Jest sybota .... nie, sobota. :) Jeszcze muszę się poduczyć polskiego.
Mam nadzieję, że znajdę tu jakieś koleżanki i inni będą mnie tolerować jako Niemkę. Trochę się stresuję jak sobie poradzi Lily. Jest taka mała... Jeszcze na dodatek sepleni i nie wiem czy ktokolwiek ją zrozumie. Chociaż w domu mama wprowadziła zasadę, że już nawet w mieszkaniu mamy mówić po polsku. Niestety musimy zapomnieć o niemieckim. Chyba mi się to nie uda. Trudno.
Mój tata zginął, gdy mama była w ciąży z Lily, a ja miałam 5 lat. Zginął gdy wracałam z nim samochodem z mojego występu w teatrze. Jakaś ciężarówka zjechała na niewłaściwy pas. bo chciała ominąć kotka. Wjechała na nas. Ja byłam ranna i przeżyłam, ale tata nie. Nadal mam bliznę na czole. Gdy widzę mocne światło przypomina mi się tata. Jak się z nim zawsze bawiłam... ale nie będę tutaj wspominać.
-Lee!!
No tak. Mama mnie woła. Mam takie przezwisko "lee''. Tata je wymyślił. Dobra idę. Zobaczę po co mama mnie wołała. Pa!