niedziela, 30 września 2012

Za 5 lat...










Hej. Razem z Lily zmusiłam mamę żeby powiedziała o co chodzi. Nasz rozmowa wyglądała mniej, więcej tak (będę oznaczać kto mówił. Lily - L,  mama - M , ja - A) :
M - Naprawdę chcecie żebym wam powiedziała?
L - No. chyba kiedyś będziemy musiały wiedzieć... prawda?
A - Lily ma rację. Zresztą powinnyśmy wiedzieć co się dzieje. Przynajmniej ja, bo jestem najstarsza...
L - Ej! To będzie nie fair!!!
M - Spokojnie, dziewczynki! Skoro nalegacie, to chyba muszę wam powiedzieć. Gdy otworzyłam wczoraj drzwi zobaczyłam naszego sąsiada. Powiedział, że przynosi złą wiadomość.
A - Jaką? Czy to coś o tym, że tata przeżył czy coś?
L - Tata?? To miałam tatę?
M - Amily! Jest jeszcze za mała, by o tym się dowiedzieć, a zresztą dajcie mi dokończyć! Jasne?
A i L - Dobrze mamo. Co powiedział?
M - Eh.. Przedstawię wam to w postaci normalnej rozmowy :
-Przynoszę złą wiadomość na temat naszych dzieci. Naszych, ponieważ mam syna w wieku chyba pańskiej córki.
-Przepraszam, że przerywam, ale skąd pan wie, że ja mam dzieci?
-Ponieważ burmistrz miasta napisał w liscie, że będziemy mieli sąsiadów. Były tam napisane wszystkie pani dane, itp.
-Oh! Jak tak można!
-Tak... To mogę dokończyć o tej wiadomości o naszych pociechach?
-Tak, tak proszę.
-No więc dowiedziałem się, że nasze dzieci muszą jechać do szczecina do szkoły, w której będą nocować, a zresztą tutaj ma pani link do strony tej szkoły. Do widzenia!
-Do widzenia i dziękuję! - No i tak się skończyła nasz rozmowa. Będziecie oddzielone od siebie i to mocno, bo ten pan mówił o tobie, Amily.
L - A ja mamusiu?
M - Ty kochanie będziesz w innej szkole i też będziesz wracała do domu tylko w wakacje. No, ale do tego jeszcze sporo czasu., ponieważ będzie to organizowane za 5 lat, gdy ty Lily będziesz miała 11 lat...
A - A ja 16... Dlaczego mamy tam jechać? Kto tak kazał? Po co?
M - Oh, Amily. Skąd ja mam biedna wiedzieć? Idzcie już do pokoi. Jest późno. Lily pomóż mi zrobić kolację, dobrze?
L - Tak, mamusiu!

Obmyślam tylko teraz czy tamten chłopak z "Tajemniczego domu" też będzie w tej samej szkole....
-Lee! Kolacja!

Tajemniczy dom cz.II







....Odwróciłam się i zobaczyłam przystojnego chłopaka, który wyglądał na mój wiek. Ten dziad uciekł, ale nie wiem czemu bez niczego. Jeżeli się wkradł do czyjegoś domu, to czemu niczego nie zabrał? Dziwne...
-Nic ci nie jest? Nic ci nie zrobił?
-Co? A. Nie, nie. Wszystko dobrze. Mieszkasz tutaj sam? Bez nikogo?
-Nie. To jest domek moich rodziców. Ja się z nimi pokłóciłem i mieszkam na moim domku na drzewie. Poprostu czasem właśnie przychodzę tutaj i patrzę, czy znowu ten dziad nie przychodzi.
-Wow. To już wcześniej musiał być zrobiony ten domek, skoro się pokłóciliście, prawda?
-Nie dokońca tak było. No bo ja sam musiałem zbudować mój domek, a z resztą ty jego nie widzisz, to czemu się tak zachwycasz?
-Sam?! Zupełnie sam zbudowałeś ten domek?
-Tak. Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-Aha. No tak. To nic, że go nie widzę. Domki na drzewie zawsze są piękne. Pamiętam...
-Lee! Lee! Gdzie jesteś?!-słychać z oddali głos mojej mamy.
-Muszę już iść. Pa!-Złapał mnie za rękę.
-Czekaj. Obiecaj mi, że nic nie widziałaś. Zapomnij o tym wydarzeniu. Jeżeli nie będziesz mogła zapomnieć, to poprostu nikomu nie mów, ok?
-Dobrze.- Pobiegłam w stronę wąskiej dróżki, ale za nim to zrobiłam dałam mu "Orzeszka". Uśmiechnął się i poszedł w stronę jeziora.
Wróciliśmy do domu. Nic nie mówiłam gdzie byłam ani co robiłam. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Próbowałam zapomnieć o tamtym wydarzeniu tak jak mi kazał nieznajomy chłopak, ale nie mogłam.
Ktoś zadzwonił do drzwi. Szybko zeszłam na dół, ale ukrywałam się, bo nie chciałam żeby ktoś mnie zobaczył. Był to jakiś dziwnie ubrany pan.Oczywiście mama podeszła i rozmawiała z nim o czymś, ale ponieważ za cicho mówili udało mi się usłyszeć tylko:
-Nasz dom chcą zbuż....
-Oh! Tak mi przykro!
-Ale nie tylko nasz.-Mama po usłyszeniu tych słów poszła na dwór razem z nim. (z tym panem.) Aż do teraz nie wiem o czym mama rozmawiała. Od tamtego czasu nie rozmawia ani ze mną, ani z Lily. Chwila, usłyszałam płacz. Sprawdzę czy coś się stało. Pewnie to Lily znowu się coś stało.
................................................................................................................................................................
Nie. To nie Lily. Ona też nie wie kto to, ale poszła sprawdzić czy to nie mama, choć raczej nie. O! Wróciła.
-Lily, choć! Napisz co słyszałaś.
-Ja?! Ja, ja się wstydzę...
-Oj dawaj, napisz!
-No dobrze. A więc usłyszałam płacz i smarkanie, ale pomiędzy tymi czynnościami słyszałam mamę, jak mówiła słowa: Dlaczego?! , Czemu?! , Jak ja to im powiem?! Jak?! . I to tyle.
-Wow. Czyli, że to mama płacze. Dobra Lily, już możesz iść. Pobaw się tam wycinankami czy coś.
Wiem! No tak. Nic by się pewnie nie stało, gdym nie ja. Gdyby nie ten TAJEMNICZY DOM!!

sobota, 29 września 2012

Tajemniczy dom cz.I




Siemka.
 Mama zawołała mnie, bo chciała pójść ze mną i z Lily na spacer. Oczywiście moja sis się zgodziła jak zwykle, a ja nie chciałam zostać sama więc poszłam z nimi.
Szłyśmy lasem. Lily chciała się wykąpać nad jeziorem, to mama się wróciła po kostium dla niej i dla siebie. Gdy mama przyszła, pozwoliła mi samej pospacerować i pooglądać teren. Szłam wzdłuż wąskiej dróżki. Zza drzew zauważyłam drewniany domek. Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Przestraszyłam się, ale byłam ciekawa co to jest. Gdy odsłoniłam liście krzaku wskoczyła mi na ramie mała wiewióreczka. Wyglądała tak słodko, że pomimo zaciekawienia mieszkańców w tamtym domku chciałam pobiec do mamy i pokazać wiewióreczkę. Stało się coś dziwnego. Jakaś siła kazała mi pójść do tego domku. Nie mogłam po prostu iść w stronę mamy. Skoro nie miałam wyboru, to poszłam do tego drewnianego mieszkania. Gdy zajrzałam przez okno ujrzałam przytulny pokoik. Wiewióreczka patrzała na mnie jak na ducha. Wcześniej inaczej się zachowywała. Nieważne.. Zapukałam do drzwi. 
-Halo?!
-Kkto ttamm??-Odpowiedział męski i przerażony głos
-Czy przeszkadzam panu? 
-Tak! Proszę stąd iść! Chciałbym odnaleźć moją wiewiórkę! Orzeszku! Orzeszku!!- Wiewiórka z mojego ramienia szybko schowała się za moimi włosami. Wzięłam ją na rękę i zapytałam:
-Czy to może twoja Orzeszka? Znalazłam ją w krzakach. Niech pan spojrzy.
-Tak to ona! Proszę ją odłożyć i iść sobie!
-Ale jak pan widzi, że to ona?! Pan nawet nie otworzył drzwi!
-No i co?!
-Dziadzie jeden! Co robisz w moim domu?! Wynocha, już! Jeszcze przestraszyłeś biedną dziewczynę!-powiedział jakiś inny głos, który wydawał mi się młody. Słyszałam go za moimi plecami! ............



I to jest koniec cz.I . Część II napiszę potem, teraz mama woła na obiad ....



O mnie






Hej! Nazywam się Amily. Mam 11 lat i wczoraj przeprowadziłam się razem z mamą i siostrą (nie mam taty)do Olsztyna. To jest moja pierwsza przeprowadzka. Wcześniej mieszkałam w Berlinie. No i niestety przez całą drogę musiałysmy (ja i moja sis) wkuwać polski. Nawet nam się to udało.
Moja siostrzyczka nazywa się Lily. Ma 6 lat. Kocham ją, chociaż czasem mnie denerwuje. Jak to siostry :). Na szczęście dopiero pojutrze idę do szkoły. Jest sybota .... nie, sobota. :) Jeszcze muszę się poduczyć polskiego.
Mam nadzieję, że znajdę tu jakieś koleżanki i inni będą mnie tolerować jako Niemkę. Trochę się stresuję jak sobie poradzi Lily. Jest taka mała... Jeszcze na dodatek sepleni i nie wiem czy ktokolwiek ją zrozumie. Chociaż w domu mama wprowadziła zasadę, że już nawet w mieszkaniu mamy mówić po polsku. Niestety musimy zapomnieć o niemieckim. Chyba mi się to nie uda. Trudno.
Mój tata zginął, gdy mama była w ciąży z Lily, a ja miałam 5 lat. Zginął gdy wracałam z nim samochodem z mojego występu w teatrze. Jakaś ciężarówka zjechała na niewłaściwy pas. bo chciała ominąć kotka. Wjechała na nas. Ja byłam ranna i przeżyłam, ale tata nie. Nadal mam bliznę na czole. Gdy widzę mocne światło przypomina mi się tata. Jak się z nim zawsze bawiłam... ale nie będę tutaj wspominać.
-Lee!!
No tak. Mama mnie woła. Mam takie przezwisko "lee''. Tata je wymyślił. Dobra idę. Zobaczę po co mama mnie wołała. Pa!